27 listopada 2020

10 pomysłów na kalendarz adwentowy DIY

Grudzień zbliża się wielkimi krokami. A wraz z nadejściem grudnia - Adwent, czas oczekiwania na Boże Narodzenie. Odkąd mam dzieci, co roku przygotowuję dla nich kalendarz adwentowy z zadaniami na każdy dzień grudnia. Bardzo na to czekają, więc staram się, by co roku było coś nowego i ekscytującego. Nie muszą to być wielkie rzeczy, czasami wystarczy zwykły podwieczorek z ciepłym kakao popijanym na kocyku pod choinką ze światełkami w tle - i już dzieje się magia! Nawiasem mówiąc, to zadanie jest najbardziej lubiane przez wszystkie dzieci ;) Wśród innych zadań mamy rodzinne wyjście po choinkę czy odwiedziny jarmarku bożonarodzeniowego. Ale są też zadania kreatywne - bardzo lubiane przez moją pięciolatkę. Robiliśmy już razem ozdoby choinkowe z gliny i własnoręczne kartki, piekliśmy razem pierniczki i uczyliśmy się nowych kolęd, czytaliśmy książki o zimie i pisaliśmy list do św. Mikołaja. Możecie zrobić cokolwiek, co lubią wasze dzieci, ubierając to w zimowy magiczny klimat.

Jak wykonać kalendarz adwentowy samodzielnie? Co roku robię go sama, inspiracji w tym zakresie w internecie nie brakuje. Dziś chciałam Wam pokazać 10 pomysłów na kalendarz adwentowy DIY. Jeden z tych pomysłów mam zamiar zrealizować w tym roku ;)







Wszystkie powyższe pomysły pochodzą z niezawodnego Pinterest pełnego inspiracji. Na koniec dorzucę jeszcze mój pomysł na kalendarz adwentowy DIY sprzed kilku lat. Dajcie znać, czy planujecie robić kalendarz w tym roku i jakie zadania najbardziej lubią wasze dzieci!

17 listopada 2020

Jestem z powrotem! Od pomysłu do realizacji - minimalistyczna kuchnia

Dużo czasu minęło od ostatniego postu. Realne życie pochłonęło mnie w całości, ale mam duży sentyment to tego miejsca w sieci, gdzie kiedyś aktywnie działałam i zostawiałam część siebie. Nie minęła natomiast moja miłość do dizajnu, pięknych wnętrz i dekorowania domu. Ba, ta miłość rozkwitła w ostatnich latach ze zdwojoną siłą! Oczywistym powodem ku temu było ukończenie budowy domu i możliwość wdrożenia wszystkich pomysłów, o których pisałam wcześniej na blogu, w rzeczywistości. Tu pisałąm o industrialnych kinkietach - jesteście ciekawi jak wykorzystałam ten pomysł? Odpowiedź znajdziecie w dalszej części postu!

Kreowanie własnego miejsca na ziemi trwa nadal, a pomysłów na nowe aranżacje i dekoracje nie brakuje. Stąd pomysł, by powrócić do pisania i dzielenia się z moimi czytelnikami tym, co sprawia mi frajdę - wnętrzami.

No to jedziemy! Na pierwszy ogień pójdzie kuchnia. To miejsce jest zintegrowane w moim domu z jadalnią i salonem, a więc spędzamy w tej dużej przestrzeni najwięcej czasu. Przypomnę tylko, że mój pomysł na kuchnię był minimalistyczny - z wykorzystaniem trzech kolorów: czerni, bieli i szarości. Oscylował on wokół jednolitej jasnej zabudowy (jak tu) bez zbędnych detali, np. uchwytów na szafkach, tak, by nie zaburzać odbioru innej strony pomieszczenia - salonu. Kuchnia miała być poniekąd tłem i skupiłam się tu głównie na funkcjonalności wszystkich jej elementów. Oto kilka kadrów, jak kuchnia prezentuje się w rzeczywistości.

Na zabudowę wybrałam bardzo jasny odcień szarego, właściwie prezentuje się jak biały ;) Lakierowane matowe fronty zostały wykonane na zamówienie. Górne szafki otwierają się od dołu - front został wypuszczony o 2 cm względem szafki, by swobodnie móc chwycić od dołu. Dolne szafki i szuflady mają podfrezowanie.

Pomiędzy górną a dolną zabudową na ścianie znajdują się płytki wielkoformatowe, nad górnymi szafkami - dobrana kolorystycznie pod płytki farba. Nie chciałam zabudowy na całej ścianie - wiszące szafki na szarym tle sprawiają wrażenie lekkości. Powiem tylko, że wybór materiału na przestrzeń między szafkami był trudny, jednak powyższe rozwiązanie - gres - sprawdza się w 200% i cenowo wygrywa z innymi pięknymi, ale dużo droższymi rozwiązaniami. Gdyby ktoś był zainteresowany - na ścianie jest dokładnie taki gres.

Z kolei druga ściana kuchni - ta niewidoczna z salonu - jest w całości zabudowana.


Elementem ożywiającym całość jest otwarta szafka w szarym kolorze na końcu zabudowy przy oknie. Wykorzystuję ją, by mieć pod ręką rzeczy, których używam na co dzień - książki kucharskie, ulubione kubki, po które sięgam codziennie. Myślę, że otwarta szafka fajnie zgrała się z kącikiem kawowym. Kolejnym elementem "ocieplającym" minimalistyczną całość jest dębowy blat. Po długich rozważaniach wszystkich "za" i "przeciw" postawiłam na lite drewno. Czy było warto? Po kilku latach użytkowania mogę powiedzieć, że jestem z tego wyboru zadowolona. Lite drewno nie jest może najłatwiejsze w utrzymaniu (należy pamiętać o wycieraniu wody i regularnym olejowaniu), ale w moim przypadku sprawdza się i daje piękny efekt.


Po drugiej stronie okna zawisła drewniana półka z Ikea, a nad nią czarny industrialny kinkiet. To funkcjonalne rozwiązanie bardzo mi się podoba i koniecznie chciałam wdrożyć je w swoim domu. Często z kinkietu korzystam, by dodatkowo oświetlić powierzchnię roboczą. Ma ruchome ramię i można go skierować na blat pod oknem lub półwysep. Drugim elementem, dającym kierunkowe światło, jest mosiężna lampa duńskiej marki House Doctor - chyba najbardziej ekstrawagancki, jak na mnie, element kuchni :) Pomysł na ten konkretny model był impulsem, ale wpasował się idealnie. Jak Wam się podoba?




Dekoracyjna półka z powyższych zdjęć często przykuwa uwagę i mam sporo zapytań o nią. Niestety jest to stara niedostępna obecnie kolekcja Ikea. Ale wiecie co? Ta półka tak mi się podoba (nota bene zakupiona została do pokoju syna, a wylądowała w kuchni ;)), że planuję zrobić podobny projekt DIY do sypialni. Macie ochotę na tutorial? Dajcie koniecznie znać w komentarzach!




Jakie pomieszczenie chcielibyście zobaczyć w następnym poście? Czy macie jakieś pytania odnośnie materiałów użytych w kuchni? Jeśli tak, piszcie śmiało! Postaram się szczegółowo odpowiedzieć na każde pytanie.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...