30 marca 2014

Orange pancakes

Coraz częste promienie słoneczne przypominają o zbliżającej się wiośnie. Zrzucamy kozaki i ciepłe płaszcze, zakładamy trampki i lekkie kurtki, wyciągamy zakurzone okulary i wdychamy zapach wiosny. Zamiast gęstych, pożywnych i rozgrzewających potraw przydałoby się coś lekkiego i orzeźwiającego. Dzisiaj mam dla Was propozycję na wiosenne śniadanie. Pyszne i pachnące cytrusami. Zapraszam do wypróbowania przepisu!

PLACUSZKI POMARAŃCZOWE

Składniki:
(na 10-12 sztuk)
- 2 jajka
- 100 g mąki pszennej
- 100 g maślanki
- 1 łyżka cukru pudru
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia
- sok wyciśnięty z 1/2 pomarańczy
- skórka z 1/2 pomarańczy

Oddzielić białka od żółtek, z białek ubić sztywną pianę. Żółtka ubić z cukrem, maślanką, sokiem i skórką z pomarańczy. Mąkę połączyć z proszkiem do pieczenia i delikatnie wmieszać do reszty składników. Do ciasta dodać pianę z białek, delikatnie mieszając, by zachować puszystą strukturę białek. Na patelni rozgrzać 2 łyżki oleju. Nakładać po 2 łyżki ciasta na patelnię i smażyć placuszki na złoty kolor po 1-2 minuty z każdej strony. Podawać z pomarańczą lub innymi ulubionymi dodatkami. Smacznego!

*Przepis pochodzi z bloga White Plate

28 marca 2014

Instagram mix

1. Wiosenna okładka Kukbuka jest przepiękna! 2. Poszukiwanie idealnych okularów zakończone. 3. Spacer nad Wisłą. 4. Śniadanie mistrzów - domowa granola z jogurtem.

24 marca 2014

The Future Is Analogue

Kocham fotografię analogową. Za magię i nieprzewidywalność. Za to uczucie tuż przed odebraniem wywołanej kliszy z labu, gdy niepewność co do końcowego efektu miesza się z ekscytacją. I mimo tego, że ostatnio łatwe i przyjemne narzędzia do robienia zdjęć w postaci smartfonów wypierają nawet lustrzanki, z ogromną przyjemnością wracam do moich aparatów analogowych. Takiego klimatu nie da się uzyskać żadną obróbką. Poniżej zapraszam na kilka moich fotografii zrobionych aparatami analogowymi.







20 marca 2014

Dallas Buyers Club

Nadrabiam zaległości filmowe i oglądam filmy nominowane do Oscara, które nie udało mi się obejrzeć przed ceremonią rozdania nagród. Tym razem padło na "Dallas Buyers Club", co do którego miałam wielkie oczekiwania. Do tej pory nie przepadałam za Matthew McConaughey, grającym niemal wyłącznie w mało inteligentnych komediach romantycznych, a tu zaskoczenie - zgarnął statuetkę, co więcej, dużo osób twierdziło, że nagroda słusznie mu się należała.

Moje oczekiwania były więc nieco wygórowane, szczególnie co do gry aktorskiej McConaughey, chociaż zawsze staram się nie nastawiać (ale nie jest to do końca możliwe). Zasiedliśmy więc z J. wygodnie do oglądania i ... spędziliśmy dwie godziny przy bardzo dobrym kinie! Ciekawa fabuła, świetna charakteryzacja, doskonale oddany klimat lat osiemdziesiątych i rzeczywiście rewelacyjna, powiedziałabym nawet życiowa rola Matthew McConaughey. Oglądając film, miałam wrażenie, że widzę na ekranie kogoś innego. I nie mówię tu wyłącznie o przemianie fizycznej, jaką przeszedł aktor na potrzeby filmu. Tą rolą wydostał się z szuflady przeciętnych i niezbyt ciekawych aktorów, do której wrzuciłam go jakiś czas temu. Mam nadzieję, że taka rekomendacja wystarczy Wam, by sięgnąć po ten film, jeśli jeszcze tego nie zrobiliście.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...